Kiedy Jacques Charles w 1783 roku przygotowywał do startu balon, to okoliczni wieśniacy szli do niego z widłami. Kiedy wybuchła rewolucja przemysłowa (początek XVIII wieku) do Królowej Anglii Wiktorii przyszli przedsiębiorcy prosić o wsparcie przy wprowadzaniu maszyn do przemysłu włókienniczego.
Ona zaś odmówiła im pomocy mówiąc: „Zdaje sobie sprawę, że rozwoju nie zatrzymam. Jednak nie będę przykładała ręki do tego, aby jej poddani tracili prace przez maszyny”.
A więc jak jest z tą miłością do innowacji?
Innowacja intryguje i zwraca na siebie uwagę. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie przeciwko. Jest jednak grupa odważnych, która opracowuje i wdraża je.
Klienci innowacji
Ekonomiści wykazali, że w prowadząc innowacyjny produkt na rynek, najpierw ma się klientów nastawionych z entuzjazmem do nowinek. Potem klientów, którzy odnajdują wizje i z nią się utożsamiają. Następnie jest przestój, ponieważ pragmatyści, chcą być pewni, że działa i że jest to im przydatne. Tutaj jest moment, w którym często innowacje giną, bo nie doczekują się zysków ze zwiększonej sprzedaży. Zdarza się również iż na fali wzrostu zakupów w pierwszych sprzedażach, przedsiębiorcy przeinwestują i bankrutują nie doczekawszy się zakupów przez pragmatyków. Na końcu mamy konserwatystów, którzy przyzwyczajani są do obecnych rozwiązań i muszą być naprawdę pewni, że produkt im się przyda i że jest to konieczny. Ostatnią grupą są sceptycy, ci to kupują w momencie, kiedy już muszą.
A jak jest postrzegany przedsiębiorca wprowadzający innowacje?
A tu już jest gama określeń od podziwu, kibicowania, niedowierzania, krytycyzmu, blokowania, do uznawania za szaleńca.
Jedno jest pewne, zmiana zawsze niesie emocje!
W jakiej grupie ty jesteś?